
Chcąc rozwijać swoją pasję, talent lub zrealizować jakiś projekt czy to sportowy, medyczny, społeczny czy jakikolwiek inny angażujący większe środki finansowe nie zawsze jesteśmy w stanie wykonać plan z własnych środków, to oczywiste. Na szczęście da się wyszukać osoby i organizacje chętne do wsparcia naszych pomysłów, planów i potrzeb. Nie zawsze jednak trafimy na życzliwość i kulturę osobistą napotkanej osoby i reprezentowanej przez nią polityki firmy. Żyjemy w świecie presji czasu, lawiny informacji i wynikających z nich nerwów. Nic jednak nie usprawiedliwia arogancji i wyniosłości zwłaszcza, gdy mowa o międzynarodowym, uznanym koncernie. Przedstawię Wam krótką opowieść, jak fatalna wizerunkowo może być corporate responsibility pewnej znanej firmy oponiarskiej.
Celowo nie będę podawał nazwy tegoż przedsiębiorstwa, ponieważ nie o to chodzi żeby robić komuś na złość, a ja nie jestem człowiekiem o złośliwym charakterze. Pisząc ten tekst chciałbym natomiast pokazać, jak niektóre olbrzymie firmy potrafią traktować zwykłych ludzi i de facto swoich klientów. Przyjmijmy zatem, że ów producent to jeden z największych koncernów produkujących opony do pojazdów kołowych. Zwróciłem się do kilku takich firm jeszcze w grudniu 2017 z propozycją współpracy prezentując mój pomysł na sezon 2018. Przedstawiłem swoje warunki oraz społeczny charakter mojej działalności oraz to, że ma ona na celu popularyzację doskonalenia techniki jazdy motocyklem na obiektach zamkniętych, a nie drogach publicznych. Mamy zatem zapewniony aspekt poprawy bezpieczeństwa publicznego nas wszystkich. Od razu nasuwa mi się tu analogia do kampanii „Tiry na tory”, co w naszym motocyklowym środowisku można by przełożyć na „Motocykle na tory”. Jak jednak najczęściej to bywa w trakcie poszukiwania sponsorów, większość firm odpisała zwrotną wiadomość (choć zdarza się zupełny brak odzewu), że serdecznie dziękują za propozycję i o ile założenia są jak najbardziej słuszne i wartościowe, to np. „założenia marketingowe nie przewidują inwestycji w wiele rozproszonych projektów”. Takie stanowisko, napisane w takim wydźwięku jest dla mnie w pełni zrozumiałe. W tym miejscu nadmienię, że nie oczekuję wsparcia na poziomie zawodnika MotoGP, ani nawet mistrzów polski. Proponowałem za to, że w zamian za dość obszerne działania marketingowe oczekiwał bym wymiany na towar w postaci czterech sztuk opon (dwa slicki i dwie opony typu rain).
Jednakże mając za sobą 3 sezony poszukiwań partnerów do projektu, a jeszcze wcześniej moją działalność fundraisingową z czasów mojej aktywności choćby w studenckim forum Business Centre Club myślałem, że widziałem, słyszałem i czytałem już wszystko, co związane jest ze sponsoringiem. Jakie było moje zdziwienie, gdy kilka dni temu odebrałem list od przedstawiciela wielkie, wydawać by się mogło prestiżowej i szacownej fabryki opon. Otóż pan Marek (zbieżność imienia jakkolwiek przypadkowa) odpisał mi co następuje:
„Dziękujemy za ofertę. Wszelka aktywność marki i wsparcie dla zawodników od tego roku jest w rękach Serwisu Wyścigowego „XYZ” na torze „XZY”. Jeśli zaś chodzi o branding marki opon, jest rzeczą naturalną zawodników utożsamiać się z najlepszą marką opon wyścigowych i należeć do jej rodziny, a my za to nie płacimy. To zawodnik osiąga wraz z nami sukcesy i to jest dla niego zaszczyt”.
Pomyślałem „…że co?”. Być może jestem przewrażliwiony i czepiam się, ale odebrałem to tak, że oto moje uczucia pan Marek sponiewierał perfekcyjnie 😉 . Czytając tą odpowiedź można było poczuć się nieswojo. Uznałem, że ok. jeśli takie jest stanowisko koncernu (w co trudno mi uwierzyć) to społeczna odpowiedzialność biznesu oraz public relations bardzo tam kuleją (w co też trudno mi uwierzyć). Pozwoliłem sobie zatem na ripostę do pana Marka, która pozwoliła mi przywrócić resztki godności :P, a treść odpowiedzi jest taka: